To wszystko bez polotu. Momentami Uwe Boll. Bohaterów granych przez Salme czy Johnego zakopał. Szczerze miałem bardziej jakiegoś doła jak to zobaczyłem niż zachwyt czy pokiwaniem głową, że dobra robota. A w sumie niewiele brakowało, trochę scenariusz trzeba było ogarnąć. Od strony intrygi jest nawet ok, ale jako całość i rozwiązanie wątków mi nie pasuje. Co chwile miałem wrażenie, że to nie film Rodrigeza tylko jakieś Asylum z budżetem większym. Tak genialna iskra z jedynki nawet tu nie zaświeciła. Za to ubiła i bohatera Salmy i Deppa. Cytując klasyka-Niepodobanko.